

Lucetkę zrobił mi mój luby, jest dość prostacka, ale i tak ją kocham :) i jego oczywiście.
Zaczęłam wyszywać sakiewkę. Ze wszystkich średniowiecznych rzeczy które są do zrobienia to jest mój ulubiony projekt. Mogę siedzieć godzinami i dzióbać igłą po lnie. Może ten haft nie jest jakiś idealny, ale myślę, że jak na pierwszy raz nie jest tak źle. Najbardziej przeraża mnie wizja robienia dziurek. Chcę się trzymać pierwowzoru dlatego ciężko mi pominąć ten szczegół.
nie zmarnują) poczytałam o tej sakiewce. No dobrze czytałam już wcześniej, ale tekst jest w obcej mowie i przetłumaczyłam go lakonicznie. Teraz po staranniejszym zabraniu się za lekturę wiem, że sakiewka wewnątrz była wyszyta fioletowym jedwabiem. Ja moją wyłożę czerwonym, gdyż taki akurat mam zamiar kupić na moje ciuszki. Wspominałam już wcześniej, że oryginał był haftowany srebrną i złotą nicią. Niestety wszystkie jakie mogłam kupić wyglądały strasznie plastikowo (o kupieniu nie sztucznych nici nawet nie marzę). Dlatego zastąpiłam je jedwabnymi. srebrną zastępuje biała, tak jak w heraldyce, ale złotą jasnobrązowa. Żółta, czyli zgodna z zasadami heraldyki, była zbyt jaskrawa, a "złota" (według opinii sprzedawcy) okazała się pomarańczowa. Do kompletu dobrałam granatową nić, gdyż jakoś ładniej wygląda niż czarna.
Wykrojenie materiału na namiot zajęło mi jakieś 2 godziny. Czynność okazała się strasznie męcząca dla kręgosłupa... Na krojeniu się nie skończyło, zaczęłam też szyć.


W przerwie między walkami z Joomlą, a właściwie to w przerwie między popsuciem Joomli, a 'kochanie ratuj', postanowiłam przelać moją koncepcję namiotu na papier. Poniżej załączam moje prymitywne szkice + szkielet (błyszczę gdyż umiem obsłużyć photoshopa :D ).

I również inteligentnie wykombinowałam jak połączyć 3 kije stanowiące stelaż w jedno :). Nie mam pojęcia ile to się ma do historyczności (pewnie niewiele), ale nie popadajmy w paranoję. Oto mój pomysł (przed weryfikacją mego lubego):
